Lizie
Podeszłam do Nataniela pokazując mu zadrapanie. Spojrzałam na Niego po czym poczułam jego wargi na moich. Coś,czego nie zaznałam od długiego czasu,cóż,może oprócz tego dziwnego ,,snu'' z Lysandrem. Nie wiem dlaczego,ale miałam poczucie,że lepiej się stąd ulotnić. Może miałam racje. Nataniel chwycił mnie w talii próbując przyciągnąć do siebie - udało mu sie. Jego ręka wędrowała po moich włosach w dół,po szyję,aż sięgnęła talii. Ewidentnie chciał ściągnąć mi bluzkę. Odchyliłam głowę,i wyślizgnęłam mu się po czym spakowałam wszystko a Nataniel wciąż klęcząc w tym samym miejscu patrzył się na mnie.
- C-co robisz? - spytał.
- Ja..ee..lepiej już pójdę,późno jest. - spojrzałam na zegarek. Była 14. Trochę nie w porę to powiedziałam.
- Dopiero druga..- powiedział,również patrząc na zegarek.
- Ale lepiej będzie,jeśli pójdę do domu - powiedziałam zamyślona gdzie to w ogóle jest.
- Jak chcesz. Odprowadzić Cię ? - spytał już trochę czymś zniechęcony,ale wciąż miał pełno energii w sobie.
- Nie,nie trzeba..tylko..chyba zgubiłam klucze do mieszkania..- powiedziałam zmieszana.
- Dam Ci te,które mi dałaś. - Podszedł do mnie i dał mi klucze.
- Skąd je masz? - spytałam zdziwiona.
- Dałaś mi je,przecież. Nie pamiętasz? - zapytał jeszcze bardziej pogrążony.
- Nie...ale to nieważne. Pójdę jeszcze przy okazji do sklepu. - powiedziałam,i wyciągnęłam z kieszeni kurtki jasno-brązowy portfel na rzepy. Miałam jakieś 90 euro. Ubrałam kurtkę,założyłam buty i położyłam rękę na klamce,i już miałam wychodzić,kiedy Nataniel pocałował mnie w policzek,a ja - najwyraźniej - się zarumieniłam bo zaczął się śmiać. Mrugnęłam do niego i z lekką ulgą wyszłam z jego domu. Kurcze...gdzie ja..gdzie mam iść? Próbowałam bezskutecznie poszukać jakichś informacji na swój temat w internecie,w komórce. Nic a nic nie było. Nawet nie wiedziałam nic o ulicy. Mogłam zostać u Nataniela. No cóż,teraz zrobiłabym z siebie idiotkę wracając tam..poza tym..wolę spędzić noc na dworze niż z Nim w jednym domu. Poszłam do najbliższego centrum handlowego kupić sobie jakieś jedzenie i koc..Kiedy byłam przy kasie już płacąc zauważyłam,że mój portfel zniknął. Szlag by to..może zostawiłam go u Nataniela...musiałam kupić coś do jedzenia,przecież umrę z głodu. Wtedy zobaczyłam,że jakiś chłopak podchodzi do mnie i podaje mi portfel.
- Cześć,to Twoje? - spytał z uśmiechem na Twarzy. Miał blond włosy z trochę różowymi końcówkami,malowane paznokcie,spinki i kapelusz oraz był ubrany w trochę rockowy strój. Podał mi mój portfel.
- Tak,dziękuję! Już myślałam,że zostawiłam go u koleg..i..- zawahałam się mówiąc to. W końcu ,,chodzimy ze sobą''. Wciąż nie mogę w to uwierzyć,ale pożyjemy to zobaczymy,w końcu co mam ze sobą zrobić?..
- Przyjemność po mojej stronie,jestem Nicolas. Chcesz się gdzieś przejść? - powiedział,biorąc moje siatki z zakupami.
- Jasne..- powiedziałam niepewnie. Wydawał się miły,ale ja już nikomu nie mogę wierzyć.
- Może pomóc Ci zanieść najpierw siatki do domu? - spytał pogodnie.
Zamurowało mnie. Ja nawet nie wiedziałam gdzie to jest.
- Ja..nie,dziękuję. Dam radę..sama je zanieść. Lepiej już pójdę..dziękuję za oddanie mi portfela,inni pewnie by go sobie wzięli.
- Nie jestem jak inni. Daj znać,kiedy będziesz czegoś potrzebować. - Wsunął mi w kieszeń swój numer i mrugnął.
Wciąż stałam w jednym miejscu. Kim on był? Czułam się jakbym go znała,ale tak naprawdę nigdy nie widziałam. Wzięłam siatki i wyszłam z centrum. Nie wiedziałam co robić,gdy zobaczyłam Armina z daleka. To był On! Armin! Wreszcie,może będę mogła z Nim pogadać,z jakimś normalnym człowiekiem. Pobiegłam do Niego krzycząc
- Armin!!
- Liz! Hej! - powiedział uszczęśliwiony,że mnie widzi.
- Tak się cieszę,że Cię widzę! - rzekłam.
- Łołołoł,co Ci się stało? - spytał zdziwiony.
- A..co miało mi się stać?
- No,zwykle w piątki chodzisz spać do Nataniela,a jest już 17...
- Ja...no tym razem zrobiłam sobie mały wyjątek..
- Hm,spoko. Ja muszę już lecieć,do zobaczenia! - rzekł i pobiegł. Zostałam sama.
Najwidoczniej muszę pochodzić po mieście i znaleźć jakiś próg gdzie mogę coś zjeść. Poszłam zobaczyć rozkłady jazdy autobusów. Wychodziło na to,że zaraz jakiś przyjdzie...Nie - pomyślałam. Jeszcze gdzieś zabłądzę. Wahałam się czy zadzwonić do Nicolasa. Nie..lepiej nie..nie znam go nawet. Kiedy przestałam tak rozmyślać zaczęłam się zastanawiać co teraz. Usiadłam na ławce pod budką z rozkładem jazdy i wyciągnęłam zestaw z Burger King'a po czym zjadłam hamburgera. Zaczęłam się robić śpiąca,wiec rozłożyłam na ławce koc i położyłam głowę. Robiło się ciemno - była już 19. Zamknęłam oczy. Zasypiałam.
- Co Ty tu robisz - podskoczyłam z wrażenia. To był Nicolas,stał nade mną z rozpostartymi oczyma.
- Ja...ja...- od razu podniosłam głowę do góry i spojrzałam się w ziemie.
- Nie martw się,możesz mi powiedzieć.- odrzekł i usiadł obok mnie ściągając kurtkę i nakładając ją na mnie. - Zimno Ci będzie. No,a teraz mów.
- Ale...eh. Więc...ale jak mnie uznasz za wariatkę,to z ręką na sercu przysięgam,że stąd ucieknę - i to z płaczem. Więc..miałam wypadek. Spadłam z urwiska..obudziłam się w szpitalu..Potem zaczęłam z kimś rozmawiać,zemdlałam,a gdy się obudziłam stał przy mnie chłopak,który mówił,że jesteśmy parą..a ja nigdy z nikim nie byłam związana. Do tego - zawiózł mnie pod ,,mój dom'' którego nawet nie poznałam,i teraz nie wiem gdzie jest. Jest jeszcze to. - wyciągnęłam z torebki pamiętnik,w którym już coś zapisałam. Pokazałam go Nicolasowi. W ogóle się nie zdziwił.
- Rozumiem. Powiedział - tak bez żadnych emocji.
- Nie uważasz mnie za wariatkę ? - spytałam ze łzami w oczach.
Otarł mi je i schował pamiętnik. - nie musisz mi pokazywać materialnych rzeczy,żebym Ci uwierzył. - powiedział. - Jeśli czujesz,że mi ufasz - choć ze mną. Możesz dziś nocować u mnie a jutro poszukamy Twojego domu. Jeżeli nie - możemy teraz iść go szukać,ale może być Ci zimno. - powiedział.
- Ja...- trochę się wahałam. Ale on mi uwierzył,nie powiedział,że jestem jakąś wariatką. Uwierzył mi..- Dobrze,choć do Ciebie .. strasznie..jestem..śpiąca..- ziewnęłam. Wstałam po czym wzięłam siatki,zwinęłam koc i schowałam torebkę z Burger King'a do jednej z torebek. Chwyciłam się Nicolasa za ramię,aby nie upaść i poszliśmy do Niego do domu.
***
Nowa postać,mhm! No,więc nie - nie mogłam się powstrzymać. Musiałam wprowadzić postać z mojego ulubionego anime do tego opowiadania xD Chodzi mi oczywiście o Uta No Prince-Sama Maji Love. Jakbyście chcieli wiedzieć Nikolas (czyli Kurusu Shou) wygląda tak:
Dobra,sory,że rozdziału nie było dwa dni ale nie chciało mi się pisać. Poza tym cieszcie się,bo gdyby nie to,że dzisiaj to napisałam nie byłoby Nicolasa,bo to dzisiaj wpadłam na pomysł,aby umieścić ,,Syo'' w tym opowiadaniu;) Dobra,to tyle pa ;*
*troche inny obrazek*
KOCHAM to anime! W kwietniu 3 sezon c; Opowiadanie bardzo fajne. Akcja powoli się rozkręca i jeśli wstawisz resztę (Hijirikawa, Shinomiya, Ittoki, Jinguji, Ichinose, Aijima) to po prostu Cię będę wielbić do końca życia <3
OdpowiedzUsuńWeny, dużo weny! Zapraszam do siebie http://problemynieznikaja.blogspot.com/?m=1 oraz http://alideds.blogspot.com/?m=1
Pozdrawiam~
PS. Zapewne napiszę (kolejne) opowiadanie o Uta no prince sama