wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 5. ,, Pamiętnik ''.

                                                                 Lizie

Spojrzałam przed siebie...wciąż nie mogłam uwierzyć w to,co widzę.
- Wszystko dobrze? - zapytał Nataniel.
- Tak! Znaczy..nie koniecznie..- powiedziałam zmieszana.
- Więc co się dzieje? - spytał Nataniel przysuwając się do mnie. 
- Więc..- powiedziałam,ale na moje szczęście (tym razem - nie sarkastyczne) pielęgniarka weszła do sali i powiedziała,że mogą mnie już wypuścić - wreszcie mogę wrócić do domu.
- Idziesz? - powiedział pakując moje rzeczy do torebki i pomagając mi wstać.
- Tak.- powiedziałam wstając. - Tylko pójdę się przebrać,bo w pidżamie raczej nie pójdę - powiedziałam ze śmiechem.
- Nie miałbym nic przeciwko - mruknął.
- Że co proszę? - powiedziałam jeszcze bardziej się śmiejąc. Nataniel obrócił się a ja weszłam do przebieralni i założyłam swoją ciemno-niebieską podkoszulkę,jaskrawo-zieloną bluzkę,fioletowo-żółty sweter - nie,wcale mi nie jest zimno.. - i czarne dżinsy oraz skarpety z żółtym napisem ,,your name is the best''. Potem wyszłam,złożyłam rzeczy,wsadziłam do torebki po czym wyszłam z Natanielem do poczekalni. Nat usiadł na krześle a ja podeszłam do recepcjonisty podając mu,że mogę się już ,,odmeldować''. Kiedy wyszliśmy Nataniel zaprowadził mnie do swojego auta zawiózł mnie przed dom..ale to nie był mój dom. Gdzie on mnie przywiózł? Czekałam tak chwilę,aż coś powie.
- Nie wysiadasz? - spytał po chwili.
- Ale..- powiedziałam i spojrzałam się na dywanik w samochodzie. Co ja miałam mu powiedzieć,że nie wiem co to za miejsce? W sumie tak...tak by było chyba najrozsądniej,Boże.
- Jak chcesz to możemy jechać do mnie - powiedział.
- Ja...ok. - powiedziałam,bo nawet nie wiem,czy miałam klucze. Pojechaliśmy do Naty. Gdy byliśmy na miejscu weszłam do niego,zdjęłam buty i usiadłam na fotelu. Nat włączył telewizję i rzekł;
- Chcesz coś do picia,jedzenia? Zrobić Ci herbatę,czy coś?
- Po proszę. Kurcze,Nat,uprzejmy jesteś. - powiedziałam ze śmiechem. 
- Staram się - powiedział i wyszedł zrobić mi herbatę. 
Nie wahając się wyciągnęłam z torby ,,pamiętnik'' w którym zapisane było tylko zdanie 
Zapisuj tu wszystko,czym chciałabyś się podzielić. - Lys. Czytałam to zdanie już 5 raz i wciąż nie wiedziałam jakim cudem on to napisał. Przecież On nie żyje. Szukałam w torebce długopisu,po czym znajdując pióro napisałam :
Lys,co się dzieje? Nataniel powiedział,że jesteśmy parą,a w sumie to kiedy wtedy rozmawiałam z Nim pod daszkiem szpitalnym chyba się trochę zezłościł..dzisiaj podwiózł mnie pod dom - nawet go nie rozpoznałam. Przecież chyba wie,gdzie mieszkam? Dziw..
Nie skończyłam,ponieważ Nataniel wszedł do pokoju z kubkiem gorącej herbaty. Po drodze wylało mu się trochę herbaty,ale próbował to zatuszować więc udałam,że nic nie widziałam. Odłożyłam szybko otwarty pamiętnik i udawałam,że oglądam telewizję. Po chwili wzięłam od Nataniela herbatę i zaczęłam pić ciurkiem,ponieważ była gorąca. Trochę się poparzyłam.
- No,więc..-powiedział,chyba nie wiedział jak zacząć temat. Nie wiedziałam jak mu pomóc,więc zarzuciłam:
- Wybacz mi za tę akcję w szpitalu...- powiedziałam patrząc się w podłogę.
- Spoko,ale wciąż nie wiem o co Ci chodziło..
- Ja też nie wiem..- odwróciłam głowę,a Nataniel spojrzał się na mnie po czym zaczął się powoli zbliżać. Za chwilę był już przy mnie i patrzał mi głęboko w oczy. Zrobił minę jakby nic w nich nie widział,pustkę. 
- Muszę do toalety! - rzuciłam i wydostając się z pod uścisku Nataniela pobiegłam do łazienki. Nie ważne,że nie wiedziałam gdzie to jest. Chodziłam po różnych pomieszczeniach błąkając się. Łał,Nat ma naprawdę wielkie mieszkanie. W końcu - chyba znalazłam łazienkę. Weszłam po cichu i nagle..wielkie,szare oczy rzuciły się na moją bluzkę drapiąc ją w poszczególnych - ekhm - miejscach. Przypadkowo wpadłam na włącznik światła i zobaczyłam,że to kot. Nataniel ma kota!? Od kiedy!? Starałam się nie krzyczeć,tylko ściągnąć z siebie to kocisko. Udało się. Zrzuciłam je na podłogę po czym szybko zamknęłam drzwi i przytrzymałam je -tak na wypadek. Poszłam do kuchni,żeby opłukać zadrapania. Kiedy skończyłam podeszłam do pokoju. 

                                                               Nataniel
Czułem się trochę niezręcznie po tym,kiedy Liz tak nagle uciekła..zawsze dawała się pocałować. Coś się stało,muszę dowiedzieć się co. Po chwili zauważyłem otwarty pamiętnik na stoliku. Popijając gorącą herbatę sięgnąłem po pamiętnik i przeczytałem zawartą w nim treść. Zaraz...Jakim daszkiem szpitalnym? Ona ze mną rozmawiała pod jakimś daszkiem szpitalnym? Że niby nie wiem,gdzie jest jej dom? O co jej chodzi? Zamyślałem się tak przez dłuższy czas,po czym - przez przypadek,podkreślę ._. - wylała mi się herbata. Szlag by to. Próbowałem to jakoś wytrzeć,ale na darmo. Usłyszałem jak Liz idzie w stronę pokoju,więc szybko odstawiłem pamiętnik w to samo miejsce,tylko o dwie strony dalej,żeby nie widziała,że cokolwiek się stało. 
- Jezu,Lizie,co Ci się stało w rękę!? - spytałem zaskoczony widząc,że trochę krwawi. - Iść po jakiś plaster,czy coś? Co Ci się stało?
- Jeszcze widać...? - spytała patrząc się w podłogę. To stało się chyba jej znakiem rozpoznawalnym. - No...weszłam do łazienki,ale tam jakieś stworzenie na mnie skoczyło i trochę mnie zadrapało. Nic strasznego. 
- Pokaż no. - powiedziałem i podszedłem do Niej i opatrzyłem jej ramię plastrem - tak,takim wielkim xDD -,po czym zbliżyłem się do niej. Podniosła twarz,i pocałowałem ją. 
                                                                 ***
Hello,mello,3,2,0 :33 Długi rozdział? Średnio się czyta? Spoko,od teraz będzie więcej akcji. Przepraszam,że rozdział dzisiaj tak późno,ale wena mi znikła..hm. Dobra,więc teraz będzie tak,że będę pokazywała co myśli o tym Liz i (w tym momencie..........) Nataniel. A tutaj - obiecałam kochanej Paulince,że pokażę jej twarz Nataniela,kiedy Liz krzyczała na niego w szpitalu bo zaszło ,,nieporozumienia''. Ah,ta Lizie - BONUS! XD
What the Hell?! XD Dobra,do następnego rozdziału ;**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz